25.06.2016. - 10.07.2016.
Krzeczków 2016
Obóz Harcerski "Ocalić Przyszłość"
Nadszedł dzień wyjazdu na mój pierwszy obóz harcerski do Krzeczkowa. Zbiórkę mieliśmy pod Kościołem Podwyższenia Krzyża i wyjechaliśmy o godz. 6.30. Po 7-dmio godzinnej podróży autokarem dojeżdżamy na miejsce naszego obozu. Baaaardzo piękna okolica! Po rozpakowaniu bagaży bierzemy się za budowanie podobozu. Rozkładaliśmy namioty, układaliśmy kojki, układaliśmy apel - plac, a kadra nam pomagała. Gdy wszystko było już gotowe zaczął padać deszcz. Na obozie było mnóstwo wyzwań, a jednym z nich była moja PIERWSZA warta nocna. Warta rozpoczęła się w nocy o godz. 2.00, a skończyła o 4.00. Niby to normalne dla większości harcerzy, ale mimo wszystko bałam się okropnie. Pierwszą wartę pełniłam z moim kolegą Hubertem, a on mi w miarę wszystko wytłumaczył, np. o ,,chodzących'' żabach w nocy i bym się nie wystraszyła, ponieważ to się wydaje jakby się ktoś skradał. Na szczęście druga warta poszła lepiej, chociaż wcześniej cały nasz podobóz mówił, że Czechowice, które również przyjechały na obóz do Krzeczkowa, mają robić podchody o nasz sztandar, a wtedy moja warta trwała od godz. 24.00, do 2.00. Sztandar obroniliśmy.
Obóz tak w ogóle bardzo mi się podobał, tylko jedna rzecz... noc. Jak kadra w nocy ogłaszała alarm mundurowy, albo menażkowy, to masz ochotę znaleźć się w swoim łóżku i dalej spać, lecz co poradzisz, musisz tak, czy siak latać z menażką i sprawdzać w ciemności, czy jest czysta. Alarm menażkowy polega na ubraniu mundurów i zabraniu menażek. Następnie kadra sprawdza, czy menażki są czyste. Wszyscy musieli uczestniczyć w tym alarmie. Jak nazłość! W dzień nas wymęczyli, a później wychodź z namiotu w środku nocy jak zombie z menażką i na w pół założonym mundurze! Po alarmie poszliśmy spać, lecz nie pospaliśmy długo, a usłyszeliśmy skowrończy głos naszego oboźnego, że musimy wstawać. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, kiedy zobaczyliśmy, że druh oboźny wraz z druhem Piotrkiem, prowadzą nas do lasu. Jak się później okazało miałam pierwszą grę nocną terenową. Musieliśmy czołgać się po ziemi i stać w bezruchu, by zdobyć jakiś świecący patyczek zwany laystykiem. Na obozie była jeszcze jedna gra nocna, tylko że w innym stylu. Obudzili nas w nocy i sprawdzali nam porządki w namiotach. Następnie druh Piotr oznajmił, że wszyscy mieliśmy bałagan i dlatego idziemy do lasu. Po drodze spotkaliśmy Czechowice, które też jakimś cudem nie miały porządków w namiotach i idą z nami. Szliśmy ciemną ścieżką za laystykami, które leżały na ścieżce, aż nagle zobaczyliśmy jakieś czerwone światło w krzakach po czym zaczęło bić żółte światło, które na zmianę gasło i jaśniało. W śród zżółkłej ciemności biegały ( niby) potwory i buczały oraz krzyczały. Wszyscy zaczęli wrzeszczeć i uciekaliśmy ścieżką w trochę dalsze miejsce. Później Piotrek kazał nam zebrać się zastępami i dobrał nam Karola i Huberta. Wszyscy mieliśmy ustawić się gąsienicami i zaczęła się gra. Mieliśmy zdobyć kod do skrzyni, a potwory były utrudnieniem. Karol był na przodzie i chyba źle zrozumiał polecenie, bo zamiast zbierać cyferki to przytulał się do potworów i chciał zawierać z nimi sojusz. Po dalszych obserwacjach, stwierdziłam, że nie ma się czego bać, ponieważ Ziemniak z swoimi chłopakami z zastępu zaczęli śpiewać jednemu potworowi Ogórka Zielonego, a Czechowice się na jednego z potworów rzuciły. Na obozie były jeszcze inne gry, np. Larp, albo gra terenowa dookoła jeziora. W czasie obozu zrobiliśmy jeszcze wojnę na balony z wodą i mały festiwal kolorów. Festiwal kolorów polegał na, rzucaniu nad głową kolorowym pyłkiem, a po kilku minutach, wszyscy byli kolorowi.
W czasie obozu odbyły się dwie wycieczki do bunkru
i do Berlina.
Ostatnia noc obozu nazywa się Zieloną Nocą. W tedy robimy ( kolejne ) ognisko i chętni mogą siedzieć do rana, a śpiochy idą spać. Dla tych wielce śpiących robi się niespodzianki, mianowicie smaruje się ich pastą. Obóz bardzo się udał i było na nim fajnie. W przyszłym roku muszę zaliczyć powtórkę :)
Obóz tak w ogóle bardzo mi się podobał, tylko jedna rzecz... noc. Jak kadra w nocy ogłaszała alarm mundurowy, albo menażkowy, to masz ochotę znaleźć się w swoim łóżku i dalej spać, lecz co poradzisz, musisz tak, czy siak latać z menażką i sprawdzać w ciemności, czy jest czysta. Alarm menażkowy polega na ubraniu mundurów i zabraniu menażek. Następnie kadra sprawdza, czy menażki są czyste. Wszyscy musieli uczestniczyć w tym alarmie. Jak nazłość! W dzień nas wymęczyli, a później wychodź z namiotu w środku nocy jak zombie z menażką i na w pół założonym mundurze! Po alarmie poszliśmy spać, lecz nie pospaliśmy długo, a usłyszeliśmy skowrończy głos naszego oboźnego, że musimy wstawać. Wszyscy byliśmy zaskoczeni, kiedy zobaczyliśmy, że druh oboźny wraz z druhem Piotrkiem, prowadzą nas do lasu. Jak się później okazało miałam pierwszą grę nocną terenową. Musieliśmy czołgać się po ziemi i stać w bezruchu, by zdobyć jakiś świecący patyczek zwany laystykiem. Na obozie była jeszcze jedna gra nocna, tylko że w innym stylu. Obudzili nas w nocy i sprawdzali nam porządki w namiotach. Następnie druh Piotr oznajmił, że wszyscy mieliśmy bałagan i dlatego idziemy do lasu. Po drodze spotkaliśmy Czechowice, które też jakimś cudem nie miały porządków w namiotach i idą z nami. Szliśmy ciemną ścieżką za laystykami, które leżały na ścieżce, aż nagle zobaczyliśmy jakieś czerwone światło w krzakach po czym zaczęło bić żółte światło, które na zmianę gasło i jaśniało. W śród zżółkłej ciemności biegały ( niby) potwory i buczały oraz krzyczały. Wszyscy zaczęli wrzeszczeć i uciekaliśmy ścieżką w trochę dalsze miejsce. Później Piotrek kazał nam zebrać się zastępami i dobrał nam Karola i Huberta. Wszyscy mieliśmy ustawić się gąsienicami i zaczęła się gra. Mieliśmy zdobyć kod do skrzyni, a potwory były utrudnieniem. Karol był na przodzie i chyba źle zrozumiał polecenie, bo zamiast zbierać cyferki to przytulał się do potworów i chciał zawierać z nimi sojusz. Po dalszych obserwacjach, stwierdziłam, że nie ma się czego bać, ponieważ Ziemniak z swoimi chłopakami z zastępu zaczęli śpiewać jednemu potworowi Ogórka Zielonego, a Czechowice się na jednego z potworów rzuciły. Na obozie były jeszcze inne gry, np. Larp, albo gra terenowa dookoła jeziora. W czasie obozu zrobiliśmy jeszcze wojnę na balony z wodą i mały festiwal kolorów. Festiwal kolorów polegał na, rzucaniu nad głową kolorowym pyłkiem, a po kilku minutach, wszyscy byli kolorowi.
W czasie obozu odbyły się dwie wycieczki do bunkru
i do Berlina.
Ostatnia noc obozu nazywa się Zieloną Nocą. W tedy robimy ( kolejne ) ognisko i chętni mogą siedzieć do rana, a śpiochy idą spać. Dla tych wielce śpiących robi się niespodzianki, mianowicie smaruje się ich pastą. Obóz bardzo się udał i było na nim fajnie. W przyszłym roku muszę zaliczyć powtórkę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz