niedziela, 19 marca 2017

XIII Zlot Drużyn Dnia Myśli Braterskiej 2017

24-26.02.2017.
Czechowice-Dziedzice


Świętowanie Dnia Myśli Braterskiej rozpoczeliśmy w piątek. Ja prosto z pierwszej zbiórki w Piasku pojechałam z Marylą, Łukaszem i Dżejkopem pod hufiec Czechowice, gdzie rozpoczęliśmy zakwaterowanie. Tradycyjny kominek rozpoczął się od wprowadzenia do tematu ( Świat Składa się z Drobnostek ) tego rocznego zlotu. Następnie wykonano bardzo dziwną rzecz, ponieważ zabrano nam z każdej drużyny po jednej lub dwie osoby i musieliśmy je wykupić śpiewając jakąś piosenkę, albo zapląsać taki pląs, którego jeszcze nie było w tym hufcu. Z mojej drużyny zabrano dh. Agnieszkę, a żeby ją odzyskać ułożyliśmy piosenkę ( muzykę wzięliśmy z piosenki „ Orki z Majorki ‘’):

Druhna, druhna Agnieszka
Nam zaginęła i nie wiemy co zrobić!!!
Druhna, druhna Agnieszka
To taka panda, więc ją oddajcie!!!

Po tej piosence Aga wpadła do sali i zaczęła nas wszystkie/wszystkich przytulać.                
W sobotę oczywiście była gra… I tutaj zastała mnie śmieszna sytuacja. Podczas przydzielania do patroli harcerskich, nie zostałam przypisana do żadnego patrolu, dlatego Aga szybko zgłosiła problem i zostałam przypisana do patrolu Mateusza Wiery. Gdy go wreszcie znalazłam, a on powiedział mi wszystkie szczegóły, poszłam się pakować… Lecz tutaj nagle zdziwienie, ponieważ wszyscy mi mówią, że należę do patrolu Harcerzy Starszych… Po chwili namysłu lecę do Mateusza i mówię mu, żeby wykreślił mnie z listy. Gra była na mieście i gdyby nie to, że musieliśmy cały czas patrzeć się w telefony to była całkiem spoczko. Instrukcja Piotrka ( powiem tylko w skrócie ) mówiła, że jeśli zwątpimy i przestaniemy już szukać punktów to możemy sobie pójść na kebsa. My po nieustannych poszukiwaniach, stwierdziliśmy, że wszystkie punkty są już zdobyte i idziemy na pizze, mówiąc krótko nie zdobyliśmy żadnego punktu. Po powrocie odbyły się zajęcia, na które należało się zapisać dzień wcześniej. Było zapisane z 8 zajęć, ale moją uwagę przykuło „ Stopami Malowane”. Jak się później okazało była to świetna zabawa, wspólnie z Marylą, Karoliną, Anią, Łukaszem, Mikołajem, Olgą, Agnieszką i Martą stworzyliśmy gitarę. Ogólnie całe te zajęcie polegało na współpracy. Najpierw zrobiliśmy wzór moją stopą i to jeszcze czarną farbą, którą później było okropnie trudno zmyć, a następnie Marta i Olga zrobiły gryf zielono - żółto farbą. Po naszkicowaniu całej gitary zaczęliśmy skakać po całym obrazku jak małe dzieci, by ją przybrać w kolory. Gdy gitara była gotowa, zaczęło się czyszczenie nóg. Problem w tym, że zabrakło chusteczek nawilżanych, dlatego Marta zaniosła mnie do toalety, gdzie przekazała mnie Łukaszowi i Mikołajowi, którzy wsadzili moje nogi pod lodowatą wodę, dlatego też nie dało się obejść bez piszczenia, które niosło się po całym hufcu. Po zajęciach siedliśmy z gitarą i śpiewaliśmy.
Śpiewaliśmy tak ok. godzinkę, kiedy druh oboźny oznajmił, że mamy czas na kolacje, a po niej będzie niespodzianka. Po posiłku ( który w moim wypadku był zupką chińską o smaku pomidorowym ) drużynowi podeszli do swoich drużyn z kolorowymi farbkami, którymi mieliśmy się wymalować. Nie wiedzieliśmy po co to jest, ale była świetna zabawa, przy malowaniu siebie nawzajem. Później kadra zgasiła światło, farbki, którymi się pomalowaliśmy, świeciły (niestety słabo), a następnie wyszły na środek osoby, które zaczęły do muzyki wywijać świecącymi kijami, rzucać we wszystkie strony „ Diabolo „i wymachiwać pojami.  Przy każdej jakieś bardziej wyczynowej sztuczce, piosenkę zagłuszały głośne okrzyki. Po tych pokazach tańczyliśmy w rytmy innych puszczanych piosenek. Kiedy puszczali ostatnią piosenkę o tytule „ Czekolada „ jedna z dziewczyn tańczących na scenie spadła z niej, a dowiedzieliśmy się o tym, ponieważ podczas spadania piosenkę rozdarł przeraźliwy krzyk, a następnie coś walnęło o podłogę i na tym skończyła się impreza. W nocy wszyscy próbowaliśmy sobie znaleźć jakieś zajęcie pograć w coś, pośpiewać, ale jakoś nie wychodziło, ponieważ nikt oprócz naszego szczepu nie chciał po pląsać. Następnie zebraliśmy grupę, podczas zjadania zamówionej wcześniej pizzy. Lecz kiedy tylko zjedli znowu poszli spać. Niektórzy poszli na balkon śpiewać, przy akompaniamencie Piotra i Mateusza. Ja tak właśnie zrobiłam, lecz nie wytrzymałam jakichś 2 godzinek i też poszłam spać. Ostatni dzień nie był taki nudny jak zawsze. Nasz szczep dalej próbował się bawić z innymi nudziarzami, a oni najczęściej nie rozumieli o co chodzi. W krótkim czasie oboźny ogłosił czas na sprzątanie, a po sprzątaniu odbył się apel, po którym od razu musieliśmy się zbierać. I tak minęło nam kolejne DMB.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz