sobota, 29 lipca 2017

Rysy

28.06.2017.
Tatry - Rysy

Na szlak wyruszyliśmy o 5:40 rano, niebo zaciągnięte chmurami tak bardzo, że topiły się w nich szczyty, nie zachęcało nas to do wędrówki, a jednak poszliśmy.


Znamy szlak, bo idziemy nim drugi raz, tylko tym razem z moją młodszą siostrą Martynką :)


Martynka ma osiem lat, tak jak ja, kiedy pierwszy raz zdobyłam Rysy.
Moje pierwsze wejście na Rysy opisałam tutaj
http://karolinaolszowiec.blogspot.com/search?q=rysy


Na szlaku pusto, tylko my i


tajemnicze góry.


Chmury powoli podchodzą do góry, a tam bawi się nimi wiatr, przez co wyłaniają się piękne widoki.



Po dłuższym czasie dochodzimy do najlepszej części szlaku: drabinek, łańcuchów itp.
W tym miejscu od ostatniego razu szlak się zmienił, są nowe drabinki i schodki.


To jest, to co Martynka lubi najbardziej.


Sprawnie pokonaliśmy odcinek z tzw. udogodnieniem dla turystów


i Żabią Dolinę możemy podziwiać z góry.


Na naszym szlaku przeszkoda w postaci zalegającego śniegu.


W końcu widzimy "bramę", za którą jest schronisko. Wchodzę już drugi raz i drugi raz zastanawiam się po co ta "brama"?


Wchodzimy na chwilkę do schroniska, gdzie przybijamy pieczątki.
Za schroniskiem czeka następna warstwa śniegu i momentami porywisty wiatr.


Zdobywamy szczyt, widoków brak, za to jesteśmy w chmurach.


W drodze powrotnej Martynka powiedziała, że w aucie się prześpi, a później idzie się bawić z dziećmi i jak powiedziała tak zrobiła. Szalała do późna, skąd ona wzięła na to siłę?

Do zobaczenia na szlaku :D

wtorek, 25 lipca 2017

Wakacje

Czas zacząć zasłużone wakacje...


Z życia harcerskiego - biwak

16 - 18.06.2017.

16 czerwiec
W piątek wieczorem odbyło się ognisko harcerskie z rodzicami i wodniakami. Ognisko odbyło się w Wiśle Wielkiej na ul. Leśnej 1, tam jungi miały swoją bazę, gdzie zaraz po ognisku mieliśmy mieć 2 dniowy biwak. W trakcie imprezy odbyły się konkurencje dla drużyn harcerskich, np. takie jak: wbijanie gwoździa do deski, przyszywanie guzika, śpiewanie piosenki lub składanie koca. W ten sposób ognisko odbyło się inaczej niż zwykle, ponieważ zamiast siedzieć z rodzicami, śpiewać i jeść z nimi kiełbasę to my wbijaliśmy gwoździe, a oni jedli kiełbasę i robili nam smaka. W ostatnim momencie kiedy nie mieliśmy już nadziei… Ogłoszono przerwę i wszyscy rzucili się na jedzenie. Po przerwie kiedy my bawiliśmy się dalej, a najedzeni rodzice nie mieli co robić, udostępniono motorówkę, którą wcześniej druh komendant wykorzystał na jazdę na nartach wodnych J oczywiście owa motorówka była atrakcją dnia i raczej wszyscy się na nią skusili ;)) Po ognisku kiedy pożegnaliśmy się z rodzicami (nie wiedząc, czy ich jeszcze zobaczymy), zakwaterowaliśmy się w namiotach i mieliśmy czas wolny. W tym czasie osoby, które były po raz pierwszy na biwaku, mogły zapoznać się z innymi harcerzami (np. Drużyna z Piasku). Koniec dnia, pożegnanie i „spać”.  Prawie wszyscy nie spali, a nie które osoby drażniły się jeszcze z Dżejkopem, by zostać postrzelonym „karabinem”, który strzela światłem… Noc raczej przebiegła spokojnie, po 24.00 wszyscy już zasnęli.


Pobudka! Pobudka!! Wstać!!! Przygotowanie do zaprawy, czas 0 min. Melodia… a raczej słowa, które denerwują, każdego harcerza, który był na obozie i nie tylko. W nocy nie było żadnych alarmów i chyba tylko z tego powodu, oboźny uszedł z życiem ;)) Zaprawa oczywiście 10000 km biegu, spadające spodnie od piżamy i bliźniaki, które wymyślają ćwiczenia z jakimś skokiem, pompką i przysiadem… Śniadanie: idziesz do kuchni (kanapki Ci nie smakują) i pytasz się (szperając w lodówce): „ Gdzie są te kabanosy???”. Po przeszukaniu całej kuchni orientujesz się, że kabanosy ktoś zeżarł, a śniadanie na które nagle nabrałeś ochoty (z najprostszej przyczyny: z głodu) zostało już zjedzone. Od razu po śniadaniu rozpoczęły się zajęcia z pierwszej pomocy. Było 5 punktów i 5 grup. Krótki kurs pierwszej pomocy zszedł nam szybko, a po nim poszliśmy grać w capture the flag. Podzieliliśmy się na 3 grupy, ale kiedy mojej grupie porwali flagę o którą tak walczyłam, wszyscy poszli na bok i gadali o życiu. Trochę z tej gry był niewypał, ale wszystko, żeby zająć czas. Obiad, był zimny, a wszystko, przez spóźnialskich i piosenkę, a i oczywiście za szybko zabrany obiad ;) Po obiedzie gra terenowa, na której prawie wszyscy się zgubili. Na grze było 9 punktów, z czego 5 ważnych i one, miały nazwy. Szukanie jednego punkty zajęło mojemu patrolowi całą grę, a droga, którą szliśmy i to jeszcze według mapy, wywiodła nas prosto w pole (i to dosłownie). Kiedy wracaliśmy z nieudanej misji spotkaliśmy jeszcze dwa patrole. Chcąc mieć jakąś zabawę z tej gry, powiedzieliśmy im, że tam niedaleko jest punkt. Jak się później okazało to były właśnie te dwa patrole, które się zgubiły i darły się na cały głos „Hodowałem Melony…´’ i tak dalej, żeby ktoś ich znalazł. Po grze prawie wszyscy dzwonili do rodziców, po buty na przebranie, a niektórzy nawet po spodnie. Na biwaku mieliśmy dość dużo czasu wolnego i teraz też tak było. Mieliśmy czas na zjedzenie sobie słodyczy, porozmawiania… Po dłuższym czasie odbyła się zbiórka, przydzielenie wart i kolacja… Ostatnie w miarę porządne danie w tym dniu, teraz powędrowało do żołądka. Noc była zimna,, ale siedząc przy ognisku, czuć było tylko deszczyk, który na Ciebie padał. W pewnym momencie, poszłam z Pólą do toalety, a kiedy wracaliśmy wpadłyśmy jeszcze po drodze do namiotu. Tam nas złapał Łukasz (oboźny) i w tedy dowiedzieliśmy się, że Odkurzacz dostanie krzyż! Ja kiedy to usłyszałam od razu się popłakałam, a Póla (nowo przybyła do harcerstwa) musiała najpierw ogarnąć jaka to ważna rzecz, aby też zacząć płakać… Naszym zadaniem było zająć Martynkę i wkręcić ją, że inna osoba dostaje krzyż. Lecz kiedy przyszedł ten czas, w ostatniej chwili dowiedziałam się, że mam grać na gitarze „ Harcerskie Ideały”. Przyrzeczenie odbyło się na drewnianym pomoście, przy pochodni. Ja siedziałam na mokrym mostku i płakałam, próbując jeszcze śpiewać. Ogólnie w jednym momencie, wywiało pagon do wody i Martynce zaczęły się fajczyć włosy, dlatego zamiast płakać ze szczęścia śmiała się ze śmiechu. I chyba tylko ona. Ja prawie (przez przypadek) wrzuciłam gitarę do wody, żeby przytulić Martynkę. Wszyscy byli szczęśliwi, tak bardzo, że zrobiliśmy reszcie biwaku alarm :) najpierw odbył się alarm mundurowy, a za 2 godz. , alarm majtkowo - głowy. Oczywiście to wszystko było zbyt piękne, by tego nie nagrać. Śpiące osoby wychodziły z namiotów, wściekłe na Łukasza z majtkami na głowie. Po alarmie reszta nocy poszła spokojnie i wszyscy poszli spać.
Rano oczywiście pobudka i sprzątanie. I powiem wam, że namioty z Quechuy to chińskie badziewie, z którym męczyliśmy się pół godziny, by to złożyć. O 11.00 nie było już prawie nikogo oprócz kilku osób, które zostawały na jeszcze jeden dzień. Biwak uważam za bardzo udany (głównie dlatego, że śmiesznie było ;) ) 

Jałowiec

15.06.2017.

Stryszawa Matusy - Przełęcz Kolędówka - Jałowiec - Solniska - Stryszawa Matusy

Dzisiaj wybraliśmy się na dość krótką wycieczkę, zaczynając w Stryszawie Matusy.
Tym razem wybieramy się na Jałowiec, przez przełęcz Kolędówka, do której mamy 1 godz.


Zaczynamy od asfaltowego podejścia, przechodzimy obok Klasztoru Sióstr Zmartwychwstanek i Izby Pamięci Kardynała Stefana Wyszyńskiego.



Asfalt zamienia się w gruntową drogę.



Pogoda jest świetna, dlatego widoki w tym dniu śliczne.


Po drodze mijaliśmy łąki, które były cudowne, więc musieliśmy zrobić kilka zdjęć ;))



Docieramy na Jałowiec i robimy krótką przerwę.


Dzień w górach jak zwykle mija szybko i fajnie.
 Do zobaczenia na szlaku ;))

środa, 19 lipca 2017

Dzień Dziecka z Mundurem

14.06.2017.

Jak co roku, w czerwcu mamy bardzo napięty grafik, ale nigdy nie może nas zabraknąć na Dniu Dziecka z Mundurem. Tym razem Dzień Dziecka odbył się w środę i znowu trzeba było pisać usprawiedliwienia do szkół. Dziaciaków jak zawsze było, aż za dużo i w namiocie się nie mieściły, ale mimo to atmosfera była bardzo przyjemna. Nie było ani za gorąco, ani za zimno. Wszystkie zaoferowane, przez nas atrakcję bardzo się podobały, a były to między innymi: maski, zabawa z płachtą, pląsy, strzelanie z łuku, ogólne wytłumaczenie czym jest harcerstwo. Tą ostatnią atrakcję prowadziłam ja, tak samo jak rok temu. Jedną z zalet prowadzenia jej było siedzenie w namiocie i opowiadanie. Prawie zawsze dzieci siedziały i słuchały, o czym opowiadam, ponieważ na koniec robiłam konkursik, za który można było dostać coś słodkiego. Reszcie chyba poszło gładko, ponieważ, albo pląsali, albo strzelali z łuku, dlatego dzieci miały ciekawsze zajęcie. Na koniec zostało nam tylko posprzątać i rozejść się do domu. 


Imprezę bardzo hucznierozpoczęła orkiestra policyjna.


Mój punkt już gotowy,


a ja czekam na dzieci.


Martyna w wolnej chwili układa puzzle u Nadleśnictwa Kobiór.


Mój namiot już pełny.


Związek Wędkarski z Goczałkowic wystawił swoje trofea i zapraszał dzieci do szkółki wędkarskiej.


Pogotowie ratunkowe, masaż serca.


Straż Pożara, można było wznieść się na wysokości.


Akcja z użyciem psa policyjnego.


Maskotka policyjna, do której można było się przytulić.


Akcja ratunkowa z rozłożeniem samochodu na części przez strażaków.


Maski


Przeciąganie liny


Pląsy i zabawy.


Strzelanie z łuku.


Gry i zabawy przy użyciu chusty.


Mamy swoje stanowisko z udzielaniem pierwszej pomocy.


Na koniec zasłużony odpoczynek.

Zapraszamy za rok.


wtorek, 18 lipca 2017

Z Diablakiem w Pieniny

11.06.2017.
Trzy Korony i Sokolica
Pieniny


Wstaliśmy o godzinie 3:00, a o 4:00 wyjeżdzaliśmy autokarem pełnym klubowiczów UKST Diablak na całodniową wycieczkę w Pieniny, którą prowadził przewodnik Daniel.


Wyruszyliśmy z Krościenka nad Dunajcem przez Przełęcz Szopka do platformy widokowej na Trzech Koronach, na którą wchodziliśmy w kilku podzielonych grupkach, a przewodnik Daniel każdej grupie opowiadał, co gdzie leży, tzn. zaznajamiał nas z okolicznymi górkami.


Można powiedzieć, że chwilowo byliśmy w chmurach.


Z Uczniowskim Klubem Sportowo Turystycznym Diablak uczestniczymy w akcji ,, Zdobywamy szczyty dla Hospicjum ''.


Gdy wszyscy już zeszli z platformy widokowej,zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie i wyruszyliśmy dalej na Górę Zamkową, gdzie wejście na pozostałości zamku, było zabronione.


Przy figurce Świętej Kingi opowiedziałam kilka legend związanych z naszą dzisieszą wycieczką.


Martynka jak zawsze nie odstępowała przewodnika.



Spotkaliśmy salamandrę plamistą.


Jeszcze troszkę i będziemy na Sokolicy.


Na szczycie piękne widoki, o których mogliśmy posłuchać od naszego przewodnika.


Sosna na Sokolicy.


Na koniec zwiedziliśmy Krościenko nad Dunajcem.


Wycieczka udana.

Do zobaczenia na szlaku.