niedziela, 25 marca 2018

Biwak pod Baranią

16 - 18.02.2018.
Harcerski biwak pod Baranią

W tym roku, również zdecydowaliśmy się zorganizować biwak zimowy pod Baranią Górą. Mieliśmy tam leśniczówkę, kominek i jedzenie, więc po co szukać innego miejsca skoro te mamy pod nosem. Naszą trasę rozpoczęliśmy od przełęczy … i ruszyliśmy niebieskim szlakiem. Przez jakieś 1,5 godz. dreptaliśmy po asfalcie. Może dla niektórych lepiej, ale według mnie chodzenie po asfalcie jest całkowicie do kitu. Mało tego, jakby nie dość było nam atrakcji co jakiś czas z góry, lub z dołu zjeżdżał/wjeżdżał jeep. Za każdym razem schodziliśmy na bok i robiliśmy postój (jakieś 5min), bo kierowca jeep’a świetnie się dogadywał z komendantem. W każdym bądź razie była niezła ślizgawka i dzieciaki się świetnie bawiły. Do pewnego momentu. Po czasie 1,5h schodzimy z asfaltu i zaczynamy wspinać się na górę o jakiś 30 stopniach pochylenia. Jak można się domyśleć, dzieciaki od tego momentu, przestały się bawić w ślizganie, a zaczęły marudzić. Ogólnie rzecz biorąc, mieliśmy pięć zgonów, dziesięć wyłamanych kostek i jedną Julkę, która wrzeszczała na Ziemniaka. Nareszcie dochodzimy do Naszej leśniczówki. W środku jest no… zimno. Co tu więcej pisać. Po przebraniu dzieciaki miały czas na zjedzenie obiadu i ogrzanie się. Zaraz po tej długiej przerwie odbył się kominek, a po nim granie w sersardela. Ogólnie gra była bardzo ciekawa i bardzo spodobała się harcerzom. Każdy chodził po ciemnej chatce i darł się na cały głos „ Se-ra-sel !!”. Mimo wszystko wszystkim za każdym razem udawało się znaleźć sersardela i wygrać rundkę. Graliśmy do oporu. W końcu już nikt nie miał siły i położyliśmy się spać. Po toalecie wieczornej magicznym sposobem (który nie został jeszcze odkryty, przez kadrę) harcerze nagle odzyskali siły i skakały, po swoich materacach. W tedy należy coś wymyślić, aby noc przebiegła cicho i spokojnie. Wiadomo oczywiście, że krzyki nic nie dadzą, dlatego zagraliśmy w fajną grę. Król Ciszy. Zasady zostały jednak troszeczkę zmienione. Ten kto się odezwał miał zejść na dół i powiedzieć kadrze, że jest niegrzeczny i nie daje spać innym… Zadziałało ;)


Ranek: Toaleta poranna… Śniadanie… I wejście na szczyt. Taka była poranna kolejność. Po dwóch pierwszych, zaczęliśmy się szykować na wyjście na dwór. I tu zaczyna się kombinowanie jak koń pod górę. A ja mam chore kolanko, a ja mam mokre buty itp. W takim razie osoby, które nie idą na szczyt posprzątają leśniczówkę, a reszta idzie na świetną zabawę. Szczerze… Naprawdę było świetnie. Pogoda była jak kryształ, widoki niesamowite, a śnieg bardzo zimny (Dzięki Dżeju za puder). W drodze na szczyt wszyscy zrzucali na siebie śnieg z drzew, robili sobie pudry, wrzucali do śniegu i wszystko co najlepsze + bitwa na śnieżki. Było świetnie. Kiedy dotarliśmy na górę, komendant poczęstował wszystkich czekoladą (pewnie dlatego byśmy ładnie uśmiechali się do zdjęcia) i weszliśmy na wierzę.




Widoki jak z bajki. Oczywiście harcerze nie mogą spokojnie przyjrzeć się krajobrazowi, tylko zaraz muszą wymyśleć coś głupiego. Było to mianowicie, rzucanie śnieżek na Kasjopeję. Śnieg był wszędzie, ludzie uciekali z tej wierzy, a my mieliśmy niezły ubaw. Kiedy skończyliśmy robić wiochę, wsiedliśmy na dupoloty i zjechaliśmy na dół. W leśniczówce obiad, ciepło jak nie wiem co i śpiwór. Po obiadku, mała przerwa i… BITWA NA ŚNIEŻKI!!! Ale super !! Całe popołudnie rzucania się śnieżkami i jeszcze wieczór. Nic wspanialszego ;p Najpierw postanowiliśmy walczyć, jak niegdyś wojska Napoleońskie. Stoimy i nie uciekamy, nie ruszamy się, nie chronimy, po prostu stoimy. Za drugą śnieżką traciłeś życie. Ciekawy sposób bitwy na śnieżki. Następnie wszyscy sturlaliśmy się na sam dół małego stoku i stworzyliśmy bunkier. Nieźle się bawiliśmy. W drodze powrotnej z pola walki, trzeba było stoczyć walkę z palami drewna, które trzeba było poustawiać, przy piecu. Wieczór, jak i noc minęły świetnie. Graliśmy w gry planszowe i pląsaliśmy. Polecam bardzo grać w Prawo Dżungli i poczuć ciężar 9 osób leżących na Tobie, by wyrwać Ci głupi kołek.


Tak minął cały weekend i wypadało by wrócić do domciu. Posprzątaliśmy po sobie, bo kultury nigdy za mało i ruszyliśmy w drogę powrotną. Był to niezapomniany czas i zdecydowanie świetne zimowisko ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz